środa, 30 marca 2016

Warszawa nas nie lubi

Jak pewnie dobrze wiecie Warszawa to miejsce, do którego lubię wracać. Stolicę odwiedziłam zaledwie cztery razy, ale myślę, że będzie ich znacznie więcej. Ale do rzeczy. Dwa tygodnie temu (w piątek) razem z Justyną i Karoliną znalazłyśmy się właśnie w Wawie. Niby bez powodu, ale tak naprawdę były 3 powody: bo się stęskniłyśmy za tym miastem i chciałyśmy wyrwać się z domu, bo Justin ma w sobotę urodziny, bo za niecałe dwa tygodnie urodziny ma jeszcze jedna osoba mieszkająca właśnie w Warszawie. Tak oto tym sposobem po ciężkiej drodze do Krakowa, znalazłyśmy się w Polskim Busie spędzając w nim coś około pięciu godzin. Już tego pierwszego dnia padło zdanie "Warszawa chyba nas nie lubi". Bo jak wytłumaczyć spóźnionego busa, korki przez które mogłyśmy nie zdążyć na dalszy transport, hotel, który nie był hotelem ze zdjęć, pokój z jakimś kolesiem, naszą tradycyjną nieumiejętność dostania się do środka i ciągle spotykający nas pech? Dlatego już następnego dnia we wszystkim doszukiwałyśmy się jakichkolwiek plusów, przez co nasz humor nie sięgnął dna. W sobotę spędziłyśmy ok. 2 godziny w Jatomi, chyba trochę odreagowując złość (:]). Po siłowni- starbucks! Tylko jak to jest, że akurat podczas tego wyjazdu zrobili mi mojego hibiscusa koloru pudrowego różu a nie intensywnego bordu? JAK? Ale ok. Oddychaj. Będzie lepiej. I było. Wieczorem zaopatrzone w balony, wino, prezent, "tort" i nutkę niepewności udałyśmy się do Adriana. I tu kolejna rzecz, którą mogłyśmy zaliczyć do udanych: nie wyrzucił nas za drzwi i chyba nawet się ucieszył! Sobotni wieczór zakończyłyśmy w maku i w mega dobrych humorach wróciłyśmy do hotelu, gdzie już nic nas nie próbowało wyprowadzić z równowagi, uf. Na niedzielę nie miałyśmy planów kompletnie, dlatego też od 11 (kiedy wymeldowałyśmy się z chilloutu) praktycznie do końca naszego pobytu w stolicy przebywałyśmy w złotych tarasach. Bo tak.







i tradycyjnie filmik: 

1
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.