poniedziałek, 28 września 2015

hello Autumn

Prawie od tygodnia gościmy za oknem kalendarzową jesień. Musieliśmy pożegnać się z zielonymi liśćmi, długimi dniami, wysokimi temperaturami, gorącym słońcem, ciepłą nocą i codziennym objadaniem się lodami.
Ja jako osoba, której wiecznie jest zimno, nie przepadam za tą porą roku. Ledwo się zaczęła a ja już leżę w łóżku z przeziębieniem i stertą chusteczek obok.
Jesień kojarzy mi się, zresztą chyba tak jak zima, z zimnymi wieczorami spędzonymi pod ciepłym kocem, z gorącą herbatą w ręce i ulubioną muzyką w słuchawkach. Do tego przygaszone światło, ciepłe skarpety, wielki sweter i od razu jesień jest przyjemniejsza. Niestety to tak nie wygląda. Bo przecież nie możesz całymi dniami wylegiwać się w ciepłym łóżeczku. Musisz codziennie w tym zimnie chodzić do szkoły, a że przeważnie jesteś nie wyspana to wszystko i wszyscy Cię drażnią...A po szkole zamiast mieć chwilę dla siebie, znowu zajmujesz się szkołą i obowiązkami z nią związanymi.
Chociaż wydaje mi się, że zeszłoroczna jesień nie była aż taka zła. To głównie zasługa październikowych praktyk, dzięki którym nie pojawiłam się w szkole przez cały miesiąc. Pisałam nawet, że czas praktyk był dla mnie w jakimś sensie ratunkiem przed corocznym "szkolnym emo". Bo do wieczorów z którymi kojarzy mi się jesień dochodzi jeszcze szarość, jakieś przygnębienie i w ogóle wszechpanująca depresja. Niestety w tym roku nie mam możliwości odciąć się od tego. Najchętniej przespałabym najbliższe trzy miesiące. To byłoby idealne rozwiązanie, biorąc pod uwagę reakcję mojego organizmu na zmianę pogody plus nie wysypianie się. Ostatnio zaczął się buntować i proszę bardzo- do przeziębienia doszedł codzienny ból głowy. Chociaż nie wiem czy to na pewno od tego. Ale moje zdrowie już zostawmy. Szkołę zresztą też. I może moje narzekanie też sobie odpuśćmy. Taki poniedziałkowy humor- cóż. 
Miłego tygodnia misie!


3

poniedziałek, 21 września 2015

phone photos- Warszawa, spotkanie z Maffashion

Nie myślałam, że w ciągu trzech tygodni od mojej ostatniej wizyty w Warszawie pojawię się tam ponownie! A jednak! Tym razem bardziej spontanicznie, na krócej i w konkretnym celu. To wystarczyło, żeby te dwa dni w stolicy zaliczyć do naprawdę udanych. Ale od początku.
Spotkanie z Julką Kuczyńską było zapowiadane z dużym wyprzedzeniem. Wiedziałam, że nie mam możliwości się na nim zjawić. Główny powód to oczywiście kilometry. 388 km to nie tak mało. Wystarczyło jedno zdanie: "Jedziemy do Warszawy na spotkanie z Maff". I takim sposobem w piątek, 11 września, siedziałyśmy 5h w Polskim Busie jadącym do stolicy. Warszawę przywitałyśmy około godziny 17, szybka wizyta w Starbucksie i do hotelu. Lubię długie podróże, ale są one jednak trochę męczące. Rano wstałyśmy wcześnie, żeby zdążyć się ogarnąć i oddać klucze. Na śniadanie wybrałyśmy oczywiście niezawodnego Subwaya! W Złotych Tarasach pod New Lookiem znalazłyśmy się 1,5h przed czasem. Bałyśmy się, że na spotkaniu zjawi się tak wiele osób, że nie uda nam się dostać się do Maff. Gdy zbliżała się 13 (godzina rozpoczęcia spotkania), coraz więcej osób zaczęło gromadzić się w sklepie. Pierwszy rząd nasz! Julka razem z wujaszkiem i ciocią liestyle przyszła na czas i dzięki temu nie musiałyśmy długo czekać przy "barierce", a było naprawdę gorąco. Podchodząc do Julki ręce trzęsły mi się jak nigdy. Sama nie wiem nawet czemu, serio. To jest taka kochana osóbka! A na dodatek tak mega śliczna. Zaliczyłyśmy jeszcze selfie z wujaszkiem w lustrze i z Damkiem, który wpadł na chwilę do Maffki :) Po 16 zobaczyłyśmy się na sekundę z Adrianem, posiedziałyśmy pod PKiN i jak poprzednio, o 20:35 siedziałyśmy już w pendolino do Krakowa, skąd zgarnęli nas Rafał z Tomkiem.
To by było na razie na tyle z moich warszawskich wycieczek. W najbliższym czasie nie planuję kolejnego wyjazdu. Chyba że, jak w przypadku tego, wszystko będzie na totalnym spontanie:) 





 





 













0
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.