poniedziałek, 17 sierpnia 2015

zakopane

Post pojawił się z tygodniowym opóźnieniem, za co przepraszam, ale tyle ostatnio się działo, że nie miałam czasu wpaść tu wcześniej. Do tego doszedł mój pobyt w szpitalu, co równało się z brakiem dostępu do laptopa i internetu, a co za tym idzie, post, który miał pojawić się tydzień temu, pojawił się teraz. To tak w roli wyjaśnienia.
 Ale jestem już w domu i dzisiaj przychodzę do Was z krótką relacją z Zakopanego. Nie wiem czemu, ale mimo że do stolicy Tatr mam zaledwie dwie godziny, jestem tam bardzo rzadko. Dlatego razem z Rafałem i Szymkiem postanowiliśmy wybrać się na weekend właśnie do Zakopanego. Swój wakacyjny wyjazd rozpoczęliśmy w sobotę rano. Ogromne słońce, ponad 30 stopni, korek na drodze- to nie jest idealne połączenie...zdecydowanie! Po przyjeździe na miejsce i krótkim odpoczynku w wynajętym pokoju, wybraliśmy się na Krupówki. Odległość od domku do centrum nie była duża, dlatego mogliśmy tę trasę za każdym razem pokonywać pieszo. Swoje pierwsze minuty na Krupówkach spędziliśmy w maku. Co jak co, ale po takiej podróży byliśmy mega głodni. Potem, już najedzeni, ruszyliśmy na Gubałówkę, oczywiście pociągiem a nie na nogach :). Sobotni wieczór spędziliśmy przed domkiem bez jakiejkolwiek chęci na wyjście gdzieś dalej, zbierając siły na bardzo aktywną niedzielę. Przez prawie 6 godzin zwiedzaliśmy Zakopane...na ROWERACH! A chłopcy w międzyczasie zaliczyli jeszcze park linowy. Gdy moje zmęczenie osiągnęło maxa, oddaliśmy rowery, po czym znaleźliśmy się w karczmie (?), która była ostatnim punktem naszego weekendu w górach.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

▸ Dziękuję za każdy komentarz ▸
▸ Zostaw link do swojego bloga, na pewno zajrzę ▸

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.