sobota, 22 listopada 2014

lonely trip to cracow

Ten tydzień był jednym z gorszych. Nie miałam czasu na nic, wszystko robiłam w biegu. Wstawanie o 5:30 jest dla mnie ekstremalnym wyzwaniem, a powrót po 16, kiedy już jest max ciemno, a boląca głowa od fatalnej pogody przeszkadza w najmniejszych czynnościach, jest czymś czego nie życzę najgorszemu wrogowi. Do tego dochodził cały ten stres związany ze znienawidzonymi przedmiotami i już w ogóle chodziłam jak zombie. Dlatego, aby wyrzucić z siebie trochę tych 'negatywnych emocji' wybrałam się dzisiaj do Krakowa. Wyjazd tam zawsze daje mi mnóstwo przyjemności i dodaje sił. Kraków jest częścią mojego bloga i życia, zdecydowanie ulubioną częścią. A że listopad to połączenie wszystkich poniedziałków, musiałam jakoś odreagować i 'wzmocnić' przed następnymi tygodniami nie zapowiadającymi się lepiej. Tym razem do Krakowa wybrałam się sama. Ciepły szalik, ciepłe rękawiczki, słuchawki w uszach, dobra książka i mogę jechać!


Podróż minęła mi dość szybko. Tak dziwnie jak nikt na ciebie nie czeka na dworcu czy przed galerią, nie biegniesz o życie z uśmiechem na twarzy żeby go zobaczyć i nie rzucasz się na niego z tęsknoty. Ale taki samotny trip od czasu do czasu każdemu jest potrzebny. Przynajmniej mi dobrze zrobił. Wiadomo, mój dzień w Krk zaczęłam od wizyty w KFC. W ogóle galeria teraz wygląda tak magicznie, świątecznie, tyyyle światełek:)









Z ciepłej gk wyszłam po jakiejś godzinie. Kierunek- rynek! Tam zawsze dużo się dzieje, czego nie można powiedzieć o plantach, które w tę porę roku świecą pustkami, ale przecież nie będę stać w miejscu i się przyglądać, za zimno.










 Postawiłam więc na Kazimierz i moją kochaną kładkę! Tylko czy ja dobrze zapamiętałam jak tam dojechać? gdzie wsiąść? do którego tramwaju? gdzie wysiąść? Tak! Moja pamięć i 'orientacja w terenie' mnie nie zawiodły, taaaka dumna :))) To miejsce nawet w taką pogodę jak dziś jest piękne.

















Czekając na powrotny tramwaj odebrałam telefon od Wendzi, która poinformowała, że za 40 minut będą na rynku. Po drodze (na rynek właśnie) spotkałam dwie dziewczyny uczestniczące w free hugsach, świetna sprawa w takie zimne dni, od razu cieplej:) Jak J. i A. przyszły 'zajęłyśmy się' ich pracą, tak bardzo interesujące puszczanie lotek (?) haha:D W międzyczasie przytuliłyśmy jeszcze kolejnych uczestników free hugsów:3 Kraków wieczorem jest taki piękny♥ O 17 pożegnałam się z mordeczkami i na moment wbiłam do empiku i do maka.











Jasne, że brakowało mi nieodłącznego elementu wizyt w Krk- moich słoneczek. Dzisiaj miałam je ale w mniejszym składzie i tylko na godzinkę. Jezuuu, tak tęsknię za resztą

2 komentarze :

  1. Tak jest mi smutno, że nie mogłam być :( Zapamiętałaś drogę jestem dumna z Ciebie ♥♥♥
    Tęsknie :((

    OdpowiedzUsuń

▸ Dziękuję za każdy komentarz ▸
▸ Zostaw link do swojego bloga, na pewno zajrzę ▸

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.