środa, 27 sierpnia 2014

rainy cracow

Ostatnie dni minęły mi bardzo dobrze. Coraz mniej narzekam, więc jest ok. Ale to oznacza, że ogromnymi krokami zbliża się wrzesień, a to już jest mniej ok.
Wczorajszy dzień spędziłam z siostrą w Krakowie. Początkowo miałyśmy obrać kierunek Kazimierz, a naszym głównym celem miała być oczywiście kładka ojca Bernatka. Z powodu nieustającego deszczu, który zawsze musi pojawić się w najmniej odpowiednim momencie, kierunek naszego tripu uległ zmianie. Po 12 rozpoczęłyśmy mini shopping po Galerii Krakowskiej, który zakończył się około godziny 15 tradycyjną wizytą w KFC. Chyba nikogo już nie dziwi mój wybór- longereeeeeek :> Numer jeden ever!
Mimo fatalnej pogody nie miałyśmy zamiaru siedzieć cały dzień w galerii, więc ruszyłyśmy na rynek, gdzie przypadkowo spotkałyśmy mojego Kwiatkowskiego, jeej nie widziałyśmy się od maja!
Kocham Kraków. Jest w nim coś takiego, że chce się tam wracać. Najchętniej jeździłabym tam codziennie, ale niestety jest to niemożliwe. Chociaż jeśli dobrze pójdzie jeszcze w tym tygodniu znowu się tam pojawię ♥

'Po raz kolejny wracam, bo chyba mam to szczęście,
Że są ulice, za którymi dalej tęsknię' Małpa

Po jakimś czasie postanowiłyśmy jednak wrócić do galerii i zaopatrzone w jedzenie i picie, wyjechałyśmy w miejsce, które ciągnie za sobą baaaaardzo miłe wspomnienia. Tak, chodzi  o styczniowy zlot armii. Tam zostałyśmy już do końca, czyli do godziny ok. 17:30, bo trzeba było się zbierać na powrotnego busa. A właśnie. Co do busów to cholera jasna, są tak niewygodne, że to jest jakaś paranoja. Ej serio, nigdy nie mogę spokojnie usiąść. Co pięć sekund muszę zmieniać pozycje, bo jest tak mega niewygodnie. Wszystko mnie boli a kolana to mam całe poobijane...Ale kurcze, mimo to uwielbiam tam jeździć. Zawsze jest fajnie, zawsze...

























































1 komentarz :

▸ Dziękuję za każdy komentarz ▸
▸ Zostaw link do swojego bloga, na pewno zajrzę ▸

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.